Syndrom ATD, nowa epidemia w korporacjach.

 

Piszę te słowa pod wpływem obserwacji tego, jak funkcjonują niektórzy menedżerowie z dużych korporacji. Ciągła presja na wynik, liczne zmiany, nawał spraw – wszystko to powoduje, że pracują coraz więcej, z czasem nie umiejąc nawet na chwilę oderwać się od bombardujących ich zewsząd informacji.

Kłopot w tym, że niektórzy menedżerowie zdają się tego nie zauważać, przyjmując za normę ten rodzaj funkcjonowania. Dla mnie, coacha, jest to przyczyną prawdziwej troski. Często widzę moich klientów przemęczonych, mających trudności z koncentracją na jednej czynności w danym momencie. Kiedy mówię o moich obserwacjach tłumaczą, że teraz takie czasy, że tak teraz się pracuje, znajdują wiele powodów, by usprawiedliwić swój sposób funkcjonowania, chociaż przecież gdzieś w środku czują, że coś jest nie tak.

Moje medyczne wykształcenie mówi mi, że ludzkiej fizjologii nie da się oszukać, że po wysiłku ponad siły konieczny jest wypoczynek, bo wcześniej czy później organizm upomni się o swoje. Niezależnie od okoliczności zewnętrznych, nie da się prowadzić „rabunkowej gospodarki organizmu”, czyli pracować bez wytchnienia przez dłuższy czas.

Korzyści z tego typu pracy są pozorne. Człowiek przemęczony nie dostrzega wielu rzeczy ważnych, wykazuje się mniejszą cierpliwością, podejmuje często nieprzemyślane decyzje.

W jednym z artykułów HBR autorstwa dr med. Edwarda M. Hallowella znalazłam ciekawy opis zespołu dekoncentracji zwanego ADT (attention deficit trait).

„Głównymi symptomami ADT są roztargnienie, stan wewnętrznego niepokoju, niecierpliwość. Ludzie cierpiący na tę przypadłość nie potrafią działać w zorganizowany sposób, ustalać priorytetów i zarządzać swoim czasem, a wszystko to może szkodliwie wpłynąć na wyniki naprawdę zdolnych menedżerów”.

W przeciwieństwie do zespołu nadpobudliwości psychoruchowej z zaburzeniami koncentracji uwagi (ADHD), który jest chorobą neurologiczną uwarunkowaną genetycznie, syndrom ADT jest zaburzeniem, za które możemy winić tylko środowisko, w jakim funkcjonujemy. Podobnie jak korki na ulicach, syndrom ADT jest skutkiem ubocznym współczesnego trybu życia. W miarę jak nasze umysły wypełnia szum informacyjny, mózg zaczyna stopniowo tracić zdolności do pełnej koncentracji na czymkolwiek. Dr Hallowell twierdzi, że zaburzenie ADT przybiera obecnie w korporacjach rozmiary epidemii. I jestem skłonna się z tym zgodzić.

Problem polega na tym, że syndrom ADT rozwija się powoli i podstępnie. Jego pojawieniu się nie towarzyszą żadne przełomowe objawy. Menedżerowie, którzy cierpią na syndrom ADT, przekonani o konieczności brania na siebie odpowiedzialności, robią wszystko, co mogą, by sprostać nawałowi zadań i obciążeniu, którego po prostu nie są w stanie udźwignąć. Jak twierdzi dr Hallowell, osoba z ADT z tego powodu jest w ciągłym stanie lekkiej paniki i gnębi ją poczucie winy. Spirala syndromu ADT się nakręca.

Nigdy wcześniej w historii umysł ludzki nie był bombardowany taką ilością informacji. Jesteśmy w okresie kolejnego cywilizacyjnego przełomu. Postęp technologiczny i wzrastające tempo życia spowodowało, że nasze umysły funkcjonują na niespotykanych dotąd obrotach. Tymczasem im bardziej zmuszamy nasz umysł, aby nadążył za szalonym tempem życia, tym staje się on słabszy i podatny na wpadnięcie w sidła ADT.

Procesy fizjologiczne, jakie zachodzą w tym stanie w naszym mózgu, powodują, że tracimy perspektywę i zdolność dostrzegania różnych aspektów spraw. Działamy tak, jakby spadał nam poziom inteligencji. Podejmując kolejny wysiłek, by zrobić więcej niż to możliwe, dochodzi do paradoksu – mózg ogranicza swoją zdolność jasnego myślenia.

To są zjawiska, jakie zachodzą w mózgu menedżera, który desperacko chce zapanować nad jakimś problemem. Staje się on wówczas coraz bardziej zaniepokojony, negatywnie zdeterminowany, niecierpliwy, ale też traci elastyczność, dystans i szerszy kontekst. Podejmując często błędne decyzje, wpada w złość, zaczyna obarczać winą innych lub jeszcze więcej pracuje albo zaczyna unikać problemów i im zaprzecza. Wszystko to ma oczywisty wpływ na jego spadającą efektywność. Skutek wysiłków menedżera jest dokładnie odwrotny do oczekiwanego.

Co w takim razie robić?

Przede wszystkim być świadomym tego, co się z nami dzieje i świadomie zarządzać sobą. Dr Hallowell, autor wspomnianego artykułu, proponuje następujące metody:

  • Stwórz środowisko, w którym twój mózg będzie pracował lepiej. Otwórz się na relacje z innymi. Staraj się budować atmosferę współpracy i zaufania. Rozmawiaj z ludźmi.
    Okazuje się, ze w firmach, gdzie menedżerowie pracują w izolacji, zjawisko ADT występuje częściej, ponieważ wzrost poziomu stresu jest wprost proporcjonalny do stopnia naszej izolacji.
    Praktyczna wskazówka: postaraj się raz na 4 godz. wstać od biurka i porozmawiać z kimś, kogo lubisz i kto dobrze na Ciebie wpływa.
  • Zadbaj o kondycję fizyczną mózgu – sen i dieta to podstawa, a nie pustosłowie. Regularnie dotleniaj mózg przez ćwiczenia fizyczne.
    Praktyczna wskazówka: aby mózg był dobrze dotleniony, potrzebujesz poświęcić na ćwiczenia fizyczne minimum pół godziny 3 razy w tygodniu.
  • Zmień dotychczasową organizację pracy.
    Praktyczna wskazówka: ustaw budzik w telefonie, tak by co 120 min robić sobie 10 min przerwy. W tym czasie po prostu świadomie, głęboko oddychaj, zrób krótki spacer, oderwij się od zadania, które wykonujesz.
    Zwolnij – naucz się słuchać i zadawać pytania, by twój mózg miał czas na „przetrawienie” spływających informacji i uniknął stanu paniki w głowie.
  • Jeśli inne sposoby nie działają, poproś o pomoc.

W ciągu najbliższych 24 godzin postaraj się zrobić przynajmniej jedną z tych rzeczy. Co prawda nie przyniesie to przełomu, ale pozwoli Ci lepiej myśleć o sobie. To z kolei może być siłą napędową do dalszych zmian w dotychczasowym Twoim funkcjonowaniu.

Paulina Barnaś